Pandemia spowodowana przez koronawirusa SARS-CoV-2 sprawiła, że obecnie ciężko mówić o jakiejkolwiek formie turystyki. Puste plaże, odwołane festiwale i koncerty, miejsca wypoczynku i atrakcje turystyczne bez turystów – takie obrazki oglądamy codziennie w mediach. Jednak nie możemy zapominać, że w całej historii ludzkości, dawne społeczeństwa niemal przez cały czas doświadczały pandemii chorób zakaźnych. Podobnie jak dzisiaj, epidemie były tragedią zwykłych ludzi, których dotykały ich konsekwencje. Walkę z epidemiami i pokonanie niektórych z nich można uznać za jeden z najważniejszych sukcesów w dziejach. Z tego powodu powstało wiele miejsc czy pomników, jako dziękczynienie za zwalczenie epidemii, których zwiedzanie można określić jako tanatoturystyka.
Tanatoturystyka określana jest również w literaturze angielskiej pojęciem dark tourism. Termin ten złożony jest z dwóch członów. Tłumaczony na język polski oznacza ciemną, ponurą turystykę (ang. dark – ciemny, ponury, mroczny, tourism – turystyka). Termin ten może nasuwać negatywne skojarzenia jednak nie należy wiązać tego pojęcia z kultem śmierci czy np. satanizmem. Jest to neutralne pojęcie, charakteryzujące zjawisko zainteresowania śmiercią w aspekcie miejsca tragedii ludzkiej i pamięci o niej, w wymiarze historycznym, edukacyjnym i dziedzictwa kulturowego. Oba pojęcia wskazują zainteresowanie miejscami zbiorowej lub indywidualnej śmierci, kataklizmów tych naturalnych i wywołanych przez człowieka, jak i celowo stworzonymi atrakcjami turystycznymi przedstawiającymi cierpienie jak muzea z ekspozycjami przedstawiającymi śmierć. Do miejsc takich można zaliczyć m.in. tamę na Wiśle we Włocławku, gdzie w 1984 roku został zamordowany ks. Jerzy Popiełuszko, obóz zagłady w Auschwitz czy rzymskie Koloseum.
Kolumna Trójcy Świętej w Ołomuńcu
Niewielu osobom odwiedzającym Ołomuniec przyszłoby do głowy, że podczas wizyty w tym czeskim mieście uprawiana jest tanatoturystyka. W Ołomuńcu znajdują się dwie kolumny zwane morowymi, gdyż były wotami mieszkańców miasta stawianymi z wdzięczności za uratowanie ich przed epidemią i upamiętniające ofiary zarazy, która miała miejsce w latach 1713-1715. Wznoszenie słupów czy też kolumn morowych rozpowszechniło się po soborze trydenckim. Kolumny w kształcie słupa, obelisku, rzadziej piramidy, wspartych na cokole, zdobione licznymi figurami świętych, stawiano przede wszystkim w krajach monarchii habsburskiej m.in. w Austrii i Czechach. Przy ówczesnym stanie wiedzy medycznej oraz higieny, epidemie cholery, dżumy i ospy, które dziesiątkowały czy wręcz wyludniały europejskie miasta, uważane były za dopust Boży. Jedyną formą ratunku była wówczas modlitwa lub ucieczka z zagrożonego miejsca.
Pierwotnie z inicjatywy miejscowego kamieniarza i rzeźbiarza Wacława Rendera w latach 1716-1727 powstała na Dolnym Rynku w Ołomuńcu Kolumna Mariacka. Jednak jej budowniczemu nie wydawała się ona dostatecznie dostojna, dlatego postanowił wybudować na sąsiednim Górnym Rynku wspanialszą kolumnę. Przedstawił swoją propozycję radzie miejskiej, przygotował projekt i pomógł go sfinansować. W liście do ołomunieckiej rady napisał: „Ku chwale Boga wszechmogącego, Panny Maryi i świętych wybuduję kolumnę, która swą wysokością i wspaniałością nie będzie mieć równej sobie w żadnym innym mieście”. Kolumna Trójcy Świętej została wzniesiona w latach 1716–1754. Sam pomysłodawca nie zobaczył gotowej kolumny – zmarł gdy wzniesiono pierwszą kondygnację. Wszyscy kolejni artyści i rzemieślnicy pracujący przy budowie kolumny byli obywatelami Ołomuńca, dlatego kolumna stała się powodem ogromnej dumy mieszkańców miasta a także wyrazem lokalnego patriotyzmu. Dnia 9 września 1754 roku kolumna została poświęcona w obecności cesarzowej Marii Teresy i jej męża Franciszka I Stefana. Fakt ten został uwieczniony w jednym z chronogramów. Kolumna przypomina również inne, mroczne wydarzenie z historii Ołomuńca, a mianowicie oblężenie miasta przez armię pruską, podczas którego była wielokrotnie ostrzelana. Obywatele ołomunieccy nie zważając na niebezpieczeństwo udali się do pruskiego generała, aby jego żołnierze nie strzelali do kolumny. Ten przychylił się do prośby mieszkańców. Po wojnie kolumna została naprawiona, a w jednym z wyłomów osadzono pozłoconą kulę z działa, która do dziś przypomina tamte wydarzenia. Od 2000 roku kolumna Świętej Trójcy znajduje się na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Kaplica Czaszek w Kutnej Horze
Na terenie Czech można znaleźć również inne miejsce związane z epidemią, które co roku przyciąga tłumy turystów z całego świata. Przez wielu z nich tanatoturystyka w tym miejscu jest uprawiana z pełną świadomością. Jest to kaplica czaszek w Kutnej Horze, gdzie znajdują się szczątki około 40 tys. ofiar epidemii dżumy z połowy XIV w., ale także wojen husyckich z XV w. oraz wojny trzydziestoletniej z XVII w. Historia, która nadała specyficzny charakter temu miejscu zaczęła się według legend w średniowieczu. Jeden z tamtejszych opatów powrócił z podróży do Jerozolimy i rozrzucił na miejscowym cmentarzu garść gliny z Ziemi Świętej. Cmentarz bardzo szybko się rozrastał, zwłaszcza wskutek licznych wojen i epidemii. Gotycki kościół cmentarny został przebudowany w XVIII wieku nadając mu cechy określone później mianem barokowego gotyku. Obecny wygląd Kaplica Czaszek zawdzięcza czeskiemu rzeźbiarzowi – Franciszkowi Rintowi, który w 1870 roku na zlecenie rodziny Schwarzenbergów, ówczesnych właścicieli majątku, zaprojektował jej wystrój. To właśnie dzięki niemu możemy dziś podziwiać wyjątkowe ozdoby dolnej kaplicy, wykonane z ludzkich czaszek i kości. Wszystkie kości zostały zdezynfekowane, wybielone wapnem chlorowanym i starannie ułożone. W ten sposób powstały m.in. krzyże, monstrancje, kielichy czy piramidy ułożone z ludzkich szczątków. Jednak największą uwagę przyciąga ogromny żyrandol oraz pokaźnych rozmiarów herb Schwarzenbergów wykonany ze wszystkich kości znajdujących się w szkielecie ludzkim.
Podobne kaplice znajdują się również w innych zakątkach Europy. W Paryżu do zwiedzania udostępnione są katakumby będące pozostałością po kamieniołomach, z których już od czasów Cesarstwa Rzymskiego wydobywano surowce potrzebne do budowy miasta. W 1786 roku z powodów sanitarnych, chcąc uniknąć epidemii dżumy w przeludnionym mieście Król Ludwik XVI zlecił architektowi odpowiedzialnemu za renowacje tuneli znosić tu zwłoki z z paryskich cmentarzy. Również w Polsce, a dokładniej w Kudowie-Zdrój znajdziemy przykład obiektu stanowiącego jedną z najważniejszych „atrakcji turystycznych”, z którą związana jest tanatoturystyka. W dzielnicy Czermna znajduje się kaplica czaszek, której ściany zdobi ok. 3 tysiące czaszek i ludzkich kości, ofiar wojen na ziemi kłodzkiej i szerzących się po niej epidemiach cholery w XVII i XVIII w.
Epidemia dżumy w Wenecji
Wenecja kojarzy nam się przede wszystkim z miastem na wodzie i karnawałem. Jednak jest to również miejsce, z którym ściśle powiązana jest tanatoturystyka.
Wenecja była miastem, które nad wyraz często borykało się z epidemiami. W XIV wieku do miasta bardzo szybko dotarła epidemia dżumy, która miała swój początek najprawdopodobniej Chinach, skąd do Wenecji, jednego z głównych ośrodków światowego handlu, przedostała się za sprawą jedwabnego szlaku. Władze miasta podejmowały wiele działań w walce z „czarną śmiercią”: budowano szpitale, stosowano środki ochronne mające minimalizować ryzyko zarażenia i wyznaczano miejsca izolacji na wyspach otaczających miasto.
Niektóre z tych wysp przetrwały do dzisiaj: Lazzaretto Vecchio, na której mieścił się szpital dla zarażonych w trakcie fali epidemii z XV i XVII wieku oraz Lazzaretto Nuovo, na której znajdował się klasztor benedyktynów w XV wieku przemianowany na miejsce kwarantanny dla statków. Jednak najsłynniejszą wenecką wyspą budzącą do dziś lęk samych mieszkańców Wenecji jest Poveglia. Wyspa stała się miejscem odbywania kwarantanny. Transportowane były tam przede wszystkich osoby chore, których najprawdopodobniej nie udałoby się wyleczyć. W krótkim czasie Poveglia stała się miejscem śmierci tysięcy osób, w którym zakażeni czekali na ostateczny wyrok. Złą sławę tego miejsca dopełnia fakt, iż w XX wieku na wyspie umieszczono szpital psychiatryczny, w którym rzekomo wykonywano eksperymenty przypominające tortury.
Warto również wspomnieć o charakterystycznym, budzącym grozę stroju medyka, który wprowadzono w Wenecji w czasie epidemii dżumy. Strój składał się z długiego płaszcza pokrytego woskiem, kapelusza oraz maski w kształcie ptasiego dzioba. Wierzono, że to zgniłe powietrze wokół chorego jest przyczyną przenoszenia się zarazy. Dlatego lekarze wypełniali dziób maski leczniczymi ziołami, suszonymi kwiatami oraz korzennym i kamiennym proszkiem. Maska medyka do dzisiaj jest jedną z najbardziej charakterystycznych pamiątek z Wenecji.
Po zakończeniu epidemii dżumy, która pozbawiła życia ok. 1/3 mieszkańców miasta w XVII wieku wybudowano jeden z najpiękniejszych kościołów w Wenecji: bazylikę Santa Maria della Salute. Świątynia powstała jako wotum dziękczynne za ocalenie z pandemii z lat 1630-1631. Wenecjanie do dzisiaj doskonale pamiętają jak ciężkie chwile przeżywali ich przodkowie. Co roku 21 listopada odbywa się uroczysta procesja dziękczynna za zdrowie miasta. Prowadzona jest po specjalnie przygotowanym pontonowym pomoście, z placu św. Marka przez Canal Grande do kościoła Santa Maria della Salute.
Wreszcie każda epidemia się kończy. Kiedy wszystko wróci do normy i będziemy mogli ponownie podróżować, odwiedzając miejsca, z którymi związana jest tanatoturystyka, z większą świadomością podejdziemy do faktu, że wspomnienia wielu tragicznych historii są często w miejscach, w których byśmy się nie spodziewali. Będziemy mogli wówczas złożyć tam hołd wszystkim ofiarom oraz podziękować Bogu za zdrowie.